Artur Wosztyl nie wierzy w ustalenia Komisji Millera ws. Smoleńska
Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, który jako jeden z ostatnich widział prezydencki samolot Tu-154M przed tragicznym lądowaniem w Smoleńsku, otwarcie wyraża swój sceptycyzm wobec ustaleń Komisji Millera i rosyjskiego MAK-u. Jego zdaniem, wiele informacji ujawnianych przez kolejne badania, w tym przez podkomisję smoleńską, wskazuje na fakty, które mogły zostać celowo lub nieumyślnie pominięte przez poprzednie zespoły badające przyczyny katastrofy. Wosztyl podkreśla, że nie wierzy w oficjalne wersje wydarzeń, sugerując, że obraz przedstawiony w raportach nie oddaje w pełni złożoności sytuacji i potencjalnych błędów proceduralnych czy manipulacji. Jego perspektywa, oparta na bezpośrednim doświadczeniu z dnia katastrofy, rzuca nowe światło na okoliczności, które doprowadziły do tragedii 10 kwietnia 2010 roku.
Karty podejścia sprzed lat: dlaczego pilot Jaka-40 nie miał aktualnych danych?
Kluczowym elementem, który budzi wątpliwości Artura Wosztyla i wskazuje na potencjalne nieprawidłowości, jest kwestia dostępności aktualnych kart podejścia do lotniska w Smoleńsku. Pilot Jaka-40 zeznał przed sądem, że w przygotowaniach do lotu do Smoleńska dysponował kartami podejścia sprzed kilku lat. Co więcej, nowych dokumentów nie otrzymał przed tragicznym lądowaniem. Ta sytuacja jest szczególnie niepokojąca, biorąc pod uwagę dynamicznie zmieniające się warunki meteorologiczne i specyfikę lotniska. Wosztyl wspomina również, że niektóre z posiadanych kart były w „fatalnym stanie, mało czytelne”, co dodatkowo utrudniało precyzyjne nawigowanie. Po katastrofie dowiedział się o istnieniu nowych kart podejścia, jednak nie analizował ich już w celu porównania, skupiając się na innych aspektach dochodzenia. Brak dostępu do aktualnych i czytelnych danych nawigacyjnych stanowił istotne utrudnienie i potencjalne ryzyko dla bezpieczeństwa lotów.
„Skala manipulacji poraża!” – Wosztyl o naciskach ws. załogi Jaka-40
Artur Wosztyl ujawnia wstrząsające informacje dotyczące nacisków politycznych i prób ukarania załogi Jaka-40, która lądowała w Smoleńsku tuż przed prezydenckim samolotem. Pilot opisuje, że polskie władze za jego czasów usiłowały przypisać winę pilotom, mimo że dowody wskazywały na inny przebieg zdarzeń. Wosztyl przyznaje, że „skala manipulacji poraża!” i że doświadczył presji, by dobrowolnie poddał się karze, a nawet grożono mu odsunięciem od latania i utratą klasy pilota. Te metody miały na celu zdyskredytowanie załogi i przypisanie jej odpowiedzialności za katastrofę. Procedury badające jego lądowanie, choć początkowo nie dopatrzyły się złamania przepisów, były następnie poddawane presji politycznej i wojskowej. W 2015 roku Wojskowa Prokuratura Okręgowa umorzyła śledztwo w sprawie lądowania Jaka-40 w Smoleńsku z doniesienia generała L. Majewskiego, co stanowiło pewne potwierdzenie braku podstaw do stawiania zarzutów. Jednakże, presja i próby przypisania winy trwały.
Relacja pilota Jaka-40 z dnia katastrofy
Artur Wosztyl, jako świadek wydarzeń poprzedzających katastrofę prezydenckiego samolotu, dzieli się swoimi wspomnieniami z dnia 10 kwietnia 2010 roku. Jego relacja skupia się na kluczowych momentach lądowania Jaka-40 w Smoleńsku, które miało miejsce tuż przed tragicznym wydarzeniem. Pilot opisuje dynamicznie zmieniające się warunki meteorologiczne oraz istotne braki w komunikacji z kontrolerem lotów, co znacząco utrudniało bezpieczne przeprowadzenie manewru. Jego perspektywa dostarcza cennych informacji o atmosferze panującej na lotnisku oraz o wyzwaniach, z jakimi musiała zmierzyć się załoga Jaka-40 w obliczu pogarszającej się pogody i niepełnych danych.
„Słyszeliśmy huki, detonacje” – dźwięki, które zapamiętał pilot
Wstrząsające wspomnienia Artura Wosztyla obejmują również dźwięki, które towarzyszyły mu w kluczowych momentach po utracie kontaktu z wieżą kontroli lotów przez samolot Tu-154M. Pilot relacjonuje, że zasłyszał „huki, detonacje”, a także „dźwięk milknącego silnika”. Te niepokojące odgłosy, zarejestrowane tuż po tym, jak prezydencki samolot zniknął z radarów, wzbudziły w nim głębokie zaniepokojenie i stanowią istotny element jego relacji z tamtego dnia. Choć oficjalne raporty nie uwzględniają tych szczegółów w sposób, który tłumaczyłby ich genezę, dla Wosztyla i innych świadków te dźwięki stanowią traumatyczne wspomnienie i potencjalny dowód na przebieg wydarzeń, który różni się od przedstawianego w oficjalnych dokumentach.
Zmiana pogody i brak informacji od kontrolera – trudne lądowanie w Smoleńsku
Artur Wosztyl opisuje, że podczas lądowania Jaka-40 w Smoleńsku warunki meteorologiczne szybko się pogarszały. Pilot podkreśla, że kontroler nie informował o obecności chmur, co było kluczową informacją dla bezpiecznego przeprowadzenia podejścia. Zgodnie z regulaminem lotów z 2010 roku, pilot miał prawo do wykonania podejścia końcowego, a decyzję o lądowaniu podejmował na tak zwanej „wysokości decyzji”. Jednakże, brak pełnej informacji o warunkach atmosferycznych, w tym o widoczności i obecności chmur, stanowił poważne utrudnienie. Ta sytuacja, w połączeniu z innymi czynnikami, jak nieaktualne karty podejścia, stworzyła trudne warunki do lądowania, które mogły mieć wpływ na późniejsze zdarzenia.
Polityczne naciski i próby ukarania załogi Jaka-40
Doświadczenia Artura Wosztyla rzucają światło na mroczną stronę postępowań dotyczących katastrofy smoleńskiej, ujawniając polityczne naciski i próby ukarania załogi Jaka-40. Pilot opisuje, jak po jego lądowaniu w Smoleńsku, mimo braku uchybień ze strony załogi, pojawiły się próby przypisania im winy. Naciski te miały charakter zarówno polityczny, jak i wojskowy, a ich celem było zdyskredytowanie pilotów i przypisanie im odpowiedzialności za katastrofę prezydenckiego samolotu. Wosztyl wspomina o próbach nakłonienia go do dobrowolnego poddania się karze, a także o groźbach utraty pracy i kariery pilota. Ta presja miała na celu zmanipulowanie opinii publicznej i zatuszowanie prawdziwych przyczyn tragedii.
Zeznania Artura Wosztyla przed sądem
Artur Wosztyl złożył istotne zeznania przed sądem, które dotyczyły organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku. W ramach tych zeznań, pilot szczegółowo opisał procedury związane z jego lądowaniem w Smoleńsku, a także naciski, z jakimi się spotkał ze strony władz. Jego słowa stanowiły ważny element dowodowy w sprawach sądowych, które miały na celu wyjaśnienie okoliczności katastrofy. Wosztyl podkreślał, że dowody wskazywały na inny przebieg zdarzeń, niż sugerowały to oficjalne raporty, i że próbowano mu przypisać winę, mimo braku ku temu podstaw. Jego zeznania miały na celu obronę dobrego imienia załogi Jaka-40 i ujawnienie prawdy o wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku.
Umorzenie śledztwa w sprawie lądowania Jaka-40
Po wielu latach prób przypisania winy załodze Jaka-40, w 2015 roku Wojskowa Prokuratura Okręgowa umorzyła śledztwo w sprawie lądowania Jaka-40 w Smoleńsku, zainicjowane z doniesienia generała L. Majewskiego. To orzeczenie stanowiło ważne potwierdzenie, że nie było podstaw do stawiania zarzutów pilotom Jaka-40. Pomimo tego umorzenia, Artur Wosztyl podkreśla, że naciski polityczne i próby ukarania załogi trwały nadal. Ta sytuacja pokazuje, jak głęboko zakorzenione były próby zatuszowania niewygodnych faktów i jak silne były polityczne wpływy na proces wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Krytyka rządowych dokumentów i dyskryminacja naukowców
Artur Wosztyl wyraża głębokie zaniepokojenie sposobem, w jaki politycy bronią tez zawartych w rządowych dokumentach dotyczących katastrofy smoleńskiej, jednocześnie dyskryminując naukowców zadających niewygodne pytania. Według pilota, takie podejście stanowi zagrożenie dla rzetelności badań i uniemożliwia dotarcie do pełnej prawdy. Podkreśla, że zamiast otwartości na nowe dowody i analizy, obserwujemy tendencję do zamykania dyskusji i odrzucania wszelkich argumentów, które podważają oficjalną narrację. Ta postawa, zdaniem Wosztyla, utrudnia postęp w wyjaśnianiu przyczyn tragedii i prowadzi do utrwalania nieprawdziwych informacji. Krytyka rządowych dokumentów i obrona naukowców, którzy stawiają trudne pytania, jest kluczowa dla przyszłych badań i budowania zaufania do procesów wyjaśniania przyczyn katastrof.
Dodaj komentarz